Karta Diabeł ma znaczenie w tarocie:
- dążenie do satysfakcji czystocielesnej
- chęć posiadania władzy nad innym
- nadużywanie pieniędzy, seksu
- chęć posiadanie wszystkiego
- nadmierna uległość seksualna
- uzależnienie
- ślepa miłość
- fałszywy przyjaciel
- nieczysty interes
- okres poznawania swojej ciemnej strony, swojego cienia
- praca z cieniem
- nadużywanie wszystkiego
- obsesja
- czas na to, żeby zanurkować do podświadomości i zobaczyć co tam jest ukryte
- praca z cieniem
- moc
- wolność
- zejście do podziemi, żeby odkryć swój cień
- pokusa
- pasja
- przywiązanie
- pieniądze
- kontrakt
- G
- głębia
- ciemność
- strach
- tabu
- podświadomość
- seksualność
- impulsy
- kreatywność
- uwielbienie
- narkotyki
- obiecujący kontrakt wymagający dokładnego przeglądu
- wpływająca suma pieniędzy
- ukryte moce ludzkiej podświadomości (zarówno pozytywne, jak i negatywne)
- psychiatria
- Lucyfer, upadły anioł niosący Światło
- duma
- opętanie
- energia zakopana w psychice
-
Rozkład tarota88,00zł
Karta Diabeł znaczenie według The Way of Tarot: The Spiritual Teacher in the Cards, by Alejandro Jodorowsky
Gdyby karta Diabeł mogła mówić, powiedziałaby:
Jestem Lucyferem, nosicielem światła. Moim wspaniałym darem dla ludzkości jest całkowity brak moralności. Nic mnie nie ogranicza. Przekraczam wszelkie prawo, palę święte księgi i konstytucje. Żadna religia nie może mnie powstrzymać. Niszczę wszystkie teorie i powodują eksplozję wszystkich dogmatów.
W głębinach głębin nikt nie żyje głębiej ode mnie. Jestem źródłem wszelkich otchłani. Jestem tym, który ożywia ciemne groty, tym, który zna centrum. Nawet kolana Diabła mają oczy: widzi na każdym poziomie dwie twarze.
Diabeł wystawia im języki: drwi z racjonalnej mowy.
Penis i piersi: Diabeł jest hermafrodytą i łączy dwie biegunowości.
Jestem lepkością wszystkiego, co na próżno próbuje być określone: najwyższą siłą magmy; smród potępiający hipokryzję perfum; padlina matka każdego kwiatu; zepsucie próżnych umysłów, które pogrążają się w doskonałości.
Jestem zamordowaną świadomością wiecznej ulotności. To ja, uwięziony w podziemiach świata, wprawiam w drżenie głupią katedrę wiary. To ja na kolanach, gryząc stopy ukrzyżowanego aż do krwi, bez żadnej nieśmiałości obnażam swoje rany rozwarte niczym wygłodniałe waginy. Gwałcę zgniłe jajo Twojej świętości. Zakopuję erekcję myśli w chorobliwym śnie hierofantów i pluję w twarz zimną spermą mojej pogardy.
Nie ma ze mną pokoju. Żadnego spokojnego małego domu. Żadnych kandyzowanych ewangelii. Żadnych cukrowych dziewic dla lepkich języków owłosionych zakonnic. Po królewsku wypróżniam się od trędowatych ptaków moralności. Nie zabraniam sobie wyobrażać sobie proroka na czworakach, dosiadanego przez napalonego osła. Jestem ekstatycznym pieśniarzem kazirodztwa i orędownikiem wszelkiej deprawacji; paznokciem małego palca z radością rozcinam brzuch niewinnej osoby, żeby móc zanurzyć chleb w jego flakach.
Jednakże z głębin ludzkiej jaskini zapal pochodnię, która wprowadza porządek w ciemność. Po obsydianowej drabinie udaję się do stóp Stwórcy, aby w ofierze przedstawić mu moc przemiany. Tak: w obliczu boskiej nietrwałości walczę o zamrożenie instynktu, o unieruchomienie go jak fluorescencyjną rzeźbę.
Oświetlam go swoją świadomością i trzymam się go, aż wybuchnie nowym boskim dziełem, nieskończony wszechświat niezmierzonym labiryntem, który prześlizguje się przez moje szpony, ofiara wymykająca się spomiędzy moich zębów, ślady znikające jak subtelna perfuma.
I tu pozostaję, próbując połączyć wszystkie sekundy jedna po drugiej, aby zatrzymać upływ czasu. Oto czym jest piekło: całkowita miłość kontra boskie dzieło, które zanika. On jest Artystą – niewidzialnym, nie do pomyślenia, nieuchwytny, nietykalny. Ja jestem drugim artystą: nieruchomym, niezmiennym, ciemnym, nieprzejrzystym, gęstym, pochodnią wiecznie płonącą nieruchomym ogniem.
To ja chcę połknąć tę wieczność, tę niepojętą chwałę, przybijając ją do środka mojego brzucha, a następnie rodząc ją jak bagno, które rozdziera się na kawałki, aby wyrzucić łodygę, na której końcu otwiera się lotos, w którym diament błyszczy. Tak więc, rozdzierając moje wnętrzności, chcę być Najwyższą Dziewicą, która rodzi Boga i przybija Go do krzyża, aby On pozostał tu ze mną na zawsze, zawsze, nigdy nie zmieniając się, na zawsze.